Kinga Preis, czyli serialowa Natalia (fot. Jan Bogacz/TVP)
– Natalia jak zawsze będzie mieć dużo energii i jak zwykle będzie jej się wydawało, że to nie ojciec Mateusz, ale ona rozwiązuje problemy – mówi Kinga Preis, grająca rolę gospodyni na serialowej plebanii.
Czego w najbliższym czasie, w dziewiątej już serii „Ojca Mateusza” mogą spodziewać się widzowie po Natalii?– Zainteresuje się magią, więc pojawią się magowie, zostanie okradziona ze swoich oszczędności, o mały włos nie zostanie ofiarą wypadku na drodze. Poza tym będzie starała się pomóc Emilce, która wpadnie w poważne tarapaty. Słowem – będzie moc przygód.
Charakter się Natalii nie zmieni ani trochę?– Nie bardzo. Jak zawsze będzie mieć dużo energii i jak zwykle będzie jej się wydawało, że to nie ojciec Mateusz, ale ona rozwiązuje problemy. Natalia to kobietka, która lubi rządzić i w swoje pomysły wciąga wszystkich dookoła, łącznie z księdzem oraz organistą Piotrem.
Gdzie upatruje Pani przyczyn popularności „Ojca Mateusza”?– Ludzie lubią ze sobą rozmawiać, lubią się zwierzać, a w tym serialu mogą znaleźć zaspokojenie swoich potrzeb w tym zakresie, co może nieczęsto udaje im się w życiu. Jest też, jak myślę, dość powszechna potrzeba autorytetu. Kimś takim jest właśnie ojciec Mateusz, osoba, który potrafi słuchać innych, do którego można przyjść ze swoim problemem w pełnym zaufaniu i który chce i potrafi pomóc w najtrudniejszych sytuacjach. W każdym odcinku poza wątkiem kryminalnym jest też właśnie taki motyw. Poza tym w serialu jest cała galeria barwnych postaci, mieszkańcy plebanii i osoby z zewnątrz.
Czy tzw. prowincja, małe miasteczka i miasta, takie choćby jak Sandomierz, są wdzięczniejszym miejscem akcji niż wielkie miasta?– To zależy od tego, czego oczekujemy. Sandomierz akurat jest bardzo malowniczym miastem, wdzięcznym obiektem dla kamery, ale to osobna sprawa. Relacje międzyludzkie w małych zbiorowościach częściej są bardziej bezpośrednie, bliższe, co nie znaczy, że zawsze przyjazne. Tam lepiej widać ludzkie charaktery, które w wielkim mieście łatwo można ukryć w anonimowości.
Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali: Krzysztof Lubczyński i Paweł Pietruszkiewicz